



W 1958 roku na rynku sprowadziły kapitalne mięsny i mleczny korpusy, a terytorium – wyasfaltowały. Na „Przywozowie” można było kupić wszystko, chociaż do 70 lat odczuwał się deficyt produktów. Tu sprzedawały jesiotrów, czerwiennej ryby, czarnego i czerwiennego kawioru, mięsa, sera, kaszanki. Prawda, kosztowały takie delicje nietanio. Nabywcy, zwyczajnie, starali się zbić cenę i rozpaczliwie handlowały się. Lecz handlarze na duże ustępstwa nie szli. W te czasy w zasadzie handlowali chłopi, u których każdy grosz był na rachunku.
W czasach przebudowy „Przywóz”, jak i cała Odessa, cicho dziczał i przekształcał się na rumowiska. I tylko w końcu 1990-h lat był przyjęty plan generalnej rekonstrukcji słynnego rynku. W 2007 roku otworzyły się dla nabywców nowy mięsny i rybny korpusy, dwa nowe handlowy-biurowe centra i kompleks sklepów wzdłuż ulicy Pantelemonowskiej, które otrzymał nazwa „Nowy Przywóz”.
Teraz razem z atrakcyjnym „wyglądem” zewnętrznym, „Przywóz” może chwalić się i przychylnością nabywców. Ich, jak i w czasy przeszłe, tu dosyć. W tym stosunku rynek praktycznie nie ucierpiał od konkurencji z supermarketami. Co że tak ciągnie nabywców na rynek, gdzie z szumem, tłumnie i, wyznajemy, nie zawsze czysto? Na pewno to, że „Przywóz”, w odróżnieniu od bezdusznych supermarketów, – to cały świat ze swoimi usposobieniami, obyczajami i tradycjami. Tu sprzedawcy i stali nabywcy dość często wiedzą jeden o jednym wszystko – włączając problemy dziadków, babć, wnuków i kotów. Na rynku nawet z nieznajomym sprzedawcą można porozmawiać o pogodzie, polityce czy o swoich, naprawdę osobistych problemach. Nareszcie, na „Przywozowie” łatwo uzupełnić swój bagaż wiedz, ponieważ tu wam łatwo wydadzą swój sekretny przepis jakiejkolwiek potrawy czy opowiedzą świeże aktualności










